Wigilijny król


Polowania wigilijne to wielowiekowa tradycja polskiego łowiectwa, tą tradycję
W naszym kole staramy się kultywować, a w większości tych polowań brałem udział.
Polowania wigilijne odbywały się zawsze w gronie kilkunastu myśliwych, trwały krótko, góra do dwunastej, a opolowaliśmy kilka najlepszych miotów.
Polowania te stwarzają nie powtarzalny nastrój, sceneria zimowej kniei, okazja złożenia sobie życzeń i połamania się opłatkiem z przyjaciółmi po strzelbie.
Ale to jednocześnie refleksja nad przemijaniem, od wigilii do sylwestra tak nie wiele dni, i znów jeden rok za nami.
Wigilia 1998 roku u nas jak zwykle bez śniegu, ale z kilkustopniowym przymrozkiem.
Namawiam wnuka Mariusza, żeby ze mną pojechał na "wigilijne", ale wnusio oczywiście ma inne plany, przeprasza dziadziu na następne to na pewno pojadę.
Spotkamy się u was na wieczerzy to mi wszystko opowiesz, trochę mi markotno, ale pozdrowieniem "Darz Bór” kończymy rozmowę.
Jedziemy oczywiście z moim wiernym druhem Józiem, zbiórka przy Leśniczówce u Henia, O, który już tradycyjnie prowadzi wigilijne polowanie. Jest nas kilkunastu prawie sama stara gwardia.
Opolowujemy najbliższe mioty w Henia leśnictwie wzdłuż żużlówki od torów do szkółki.
W drugim pędzeniu wypada mi stanowisko po lewej stronie drogi pod linią wysokiego napięcia, stoję przepisowo pod ścianą pędzonej drągowiny.
Zaraz po sygnale „nagonka naprzód”, widzę idące wzdłuż miotu spore „wycinki”, serce mi skacze do gardła, ale staram się zachować spokój.
Dziki „świńskim truchtem” skręcają pod linie prądową, spokojnie się składam z kniejówki, strzelam do drugiego tego mniejszego.
Ku mej radości dzik pada w ogniu, po chwili drugi strzał na flance i koniec pędzenia. Szybko patroszę, odyńczyk na oko ponad sześćdziesiąt kilogramów, przy pomocy naganiaczy wyciągamy tusze do samochodu.
Okazuje się, ku memu zadowoleniu, że drugi strzał to pudło.
W następnym pędzeniu, Zdzichu P, strzela przelatka, na tym koniec polowania i zbiórka tradycyjnie na "gajówie".
Kiedyś jak mówią miejscowe borusy, za "niemca" była tutaj gajówka, teraz po niej tylko pozostała stara kasztanowa aleja.
To wzdłuż niej stoją myśliwskie stoły z choinką, a na końcu płonie ognisko.
Zbrojni mężowie w ordynku, a Henio uroczyście melduje Prezesowi koniec polowania.
I tak oto jestem po raz pierwszy Wigilijnym Królem Polowania, udziela mi się świąteczny nastrój, ale do pełnego szczęścia brakuje mi tylko u boku kogoś bardzo bliskiego, mojego wnuka, ale nic to, może następnym razem.
Broń stoi w kozłach pod kasztanami, a Józek jako nasz senior, odczytuje życzenia świąteczne przesłane wraz z opłatkiem przez Proboszcza Parafii w Krzywienie.
Wszyscy nawzajem łamiemy się opłatkiem, replicas de relojes españa życzenia, życzenia, a przede wszystkim spotkania się na następnym polowaniu, i aby nikogo z nas nie brakowało.
Symboliczny, pity pod śledzika kusz tyczek królewskiej dereniówki, i w drogę do domów, by tam przy wigilijnym stole spotkać się z najbliższymi.
Rodzinę zastaję w komplecie, próg domu przekraczam dumny jak paw ze „złomem” przy kapeluszu i królewskim medalem na szyi.
Odbieram gratulacje od najbliższych memu sercu.
Potrawy w czasie tej wieczerzy szczególnie mi smakowały.

Copyright © 2002-2024 www.knieja.pl