Wydaje mi się, że jeśli będziesz z nim polował i będzie on odróżniał ptactwo, na które ma zwracać uwagę od tego, które absolutnie jest tej uwagi nie warte, to nie będzie gołębiom nic robił - przykład: moja wyżlica za nic w świecie nie zainteresuje się zwykłą kurą domową czy kaczką na podwórku, a o jej zachowaniu w łowisku to można poematy pisać-wystawia, aportuje, znajdzie nawet najlepiej schowanego koguta, czy wbitą w szuwar kaczuchę. A nigdy nie było z nią problemu, żeby zaaportowała kurczaka albo kaczątko
Ale drugi przypadek: pod koniec zeszłego roku Kolega z mojego Koła wziął roczną sukę wyżła od niepolującego pana. Pies miał, cytuję, dostać motyką w łeb, bo mu gołębie w locie łapał. Ale jeśli siedział w zagródce, nigdy nie był z niej puszczany, a gołębie były jedynym ptactwem jakie widział, to sobie pasję myśliwską właśnie nimi zaspokajał.
Swoją drogą, to tamten pan winien w łeb motyką dostać, bo pies przyszedł do Kolegi w tragicznym stanie psychicznym, bała się wszystkiego, jedyny pies z jakim spokojnie się obwąchała, to był mój małpo-szczurek, a przed resztą kuliła się i skomlała. Nie mówię już o ludziach... Weźmie taki cep psa o konkretnym przeznaczeniu, a potem się dziwi, że mimo bicia pies na skrzypcach nie gra! Dobrze, że teraz psina ma dobrze i wraca do równowagi, mam wielką nadzieję, że jeszcze coś z niej będzie.