norbi - Ja się zgadzam z tym w prawie 100%. Za wyjątkiem 'smyrania w misce'. W tym wypadku przewracanie na plecy pogorszy sprawę. Wiem bo ten problem miałam z naszym psem, ale beagle są małymi psami i da radę je opanować. Przewracając psa na plecy, mówisz mu 'Zabiję cię!'. Pies będzie w takim wypadku bronił miski jeszcze bardziej zaciekle z czasem.
Trzeba też pamiętać, że my nie jesteśmy całkiem psami - my jesteśmy właścicielami, ludźmi i pies MUSI to rozróżniać. Kiedy niepokoisz go podczas jedzenia, odbiera to jako próbę odebrania mu - czym sam przyznajesz, że jesteś mu równy 'rangą' a nawet niżej, bo przecież nie musi ci oddawać, ma zęby...
Ja zaczęłam powolutku (żeby nic nie zawalić) krok po kroku. Najpierw kazałam mu siadać, oderwać się od miski i coś mu tam dorzucałam. Potem już mu nie dorzucałam, chwaliłam najpierw pieszczotą potem tylko słownie. W końcu głaskałam go kiedy jadł - jeśli warczał, zabierałam miskę, (jak posunął się do kłapnięcia zębami po prostu dostawał w pysk) odkładałam na blat, a on musiał wykonać serię drobnych ćwiczeń i dostawał z powrotem. I tak w kółko, aż przestał warczeć. Wtedy dorzuciłam mu coś 'super'. No i po tym etapie już po dwóch 'obiadach' wszystko było ok.
Aczkolwiek to był bardzo drastyczny przypadek - bo oprócz wrodzonej żarłoczności charakterystycznej dla psów myśliwskich, dochodziło jeszcze to, że przez dłuższy czas się błąkał i jedzenie było dla niego naprawdę cenne i w odruchu miał go bronić.
A co do kolczatki - to zło wcielone
I to tylko z powodu niewłaściwego używania, dokładnie takiego jak opisujesz i jak wiele osób sądzi
Kolczatka sama psa nie nauczy lepiej niż zwykła obroża, kolczatka może być używana tylko do korygowania błędów, kiedy pies już wie o co chodzi. To samo z obrożą elektryczną - jeśli pies dostanie kopa na takim 4-tym stopniu, a nie ma pojęcia o co chodzi, nie zna komendy to to go przecież nie nauczy.
A co do 'łyżwów' - w większości to milutkie i przyjacielskie, choć niekoniecznie posłuszne (bez odpowiedniego szkolenia) psiaki. Ale wyżeł niemiecki (w szczególności szorstkowłose) to ostra sztuka. Nie wzbrania się przed atakowaniem innych psów, ludzi oraz umyślnym i w pełni świadomym (co niewielu psom się zdarza) zabijaniu mniejszych zwierząt, choćby kotów. Nie gonią, żeby złapać - jak 99.9% psów, ale żeby zabić, wiedza o co chodzi, szczuć ich nie trzeba. Nie wiem czy kiedyś miałeś takiego psa - ale to ciągła walka o dominację. Mój dziadek niedawno (może nie tak całkiem niedawno...
)jeszcze miał takiego psa i co ok. rok/półtora stwierdzał, że może spróbuje przejąć władzę, a nuż się uda. I była walka na zasadzie - pies się rzuca do gardła, bum ląduje na ziemi i w kółko... aż mu przeszła chęć obejmowania władzy. Oprócz tego był bardzo karny, skoro już uznawał przywództwo swojego pana. I trzymany krótko, posłuszeństwo było wymagane BEZWZGLĘDNIE. Fakt, nie wszystkie niemieckie są aż tak ostre. Ale mimo wszystko.