Teraz to przyznam, że nie rozumiem. Najpierw zły i ograniczony jest facet, któremu nie podobają się polowania zbiorowe, które jakby nie było mają coś wspólnego z lenistwem europejskich władców i panów szlachty, a teraz legalne odstrzeliwanie dzikich świń w Nowej Zelandii, gdzie są uważane za szkodniki, jest rzezią? Przecież u nas dziki też strzela się między innymi dla tego, że wyrządzają szkody. Jest plan-tyle ma być odstrzelonych jak nie, to kara. A metoda inna, bo to inny kraj.
Pozatym nie tylko w Nowej Zelandii i nie tylko na dzikie świnie tak się poluje.
Znalazłem też film z fragmentami polowania na wilki z samolotu. Jest to film zmontowany, propagandowy. Chodzi jednak nie o treść jaką chciał przekazać autor, ale o fakt takich polowań udokumentowany na filmie.
http://www.youtube.com/watch?v=2jWKqr5gLYc
Dlatego zastanawiam się czy są, lub czy powinny być jakieś granice w ułatwianiu i unowocześnianiu polowania. Bo skoro już ktoś uznał, że jakieś zwierze to szkodnik i jakąś część populacji należy koniecznie wyeliminować to skoro już używamy do tego celu śmigłowców, samolotów i broni samopowtarzalnej, to czemu nie automatycznej? Przecież tak łatwiej trafić, a robota i tak musi być zrobiona. Pozatym czasu coraz mniej, lata nie te i kto by tam po górach za zwierzyną biegał. W dodatku na piechotę to czasem trzeba odpuścić, bo nieraz padnie w takim miejscu, że nie ma jak zabrać, a helikopterem to z każdej dziury wyciągniesz.