przez Lupur21 » 21 października 2011, 05:45
Witaj Borsuk38!
Kilkanaście lat temu strzeliłem do dużego dzika z jakiś 70 metrów. Padł w ogniu. Po 15 minutach schodzę z ambony i gdy jestem w połowie drabiny widzę, że dzik wstaje i odchodzi do lasu. Nie było szans na poprawkę. Na miejscu strzału nic. Ani farby, ani ścinki. Pies też nie pomógł i doszliśmy do wniosku, że dostał na puste. Pocisk go ogłuszył tylko i po jakimś czasie doszedł do siebie.
Kolega opowiadał o przypadku, który to podobno on miał. Jemu dzik "wyzdrowiał" podczas patroszenia.
DB