Witam!
Od dłuższego czasu zastanawiam się nad sposobami polowania, mianowicie czy polować przy użyciu najnowocześniejszej techniki, czy raczej tradycyjnie.
Wiele lat temu (70 - 80?) czytałem w jakimś "Łowcu" artykuł pt. "Myśliwy z łukiem", który opisywał postać białego myśliwego, polującego w Afryce na bawoły przy użyciu tradycyjnego, afrykańskiego łuku, używając jedynie nowoczesnych, stalowych strzał. (Wiadomo, że w niektórych krajach dopuszczalne jest polowanie z łukiem, ale nie w tym sprawa). Myśliwy ten przyjął sobie za pewną etyczną zasadę, że będzie używał tylko takiej broni i nie będzie strzelał do bawołu na odległość większą niż trzydzieści metrów, choć potrafił trafić w dużo mniejszy cel z o wiele większej odległości. Polował boso, chodziło mu również o to, żeby podejść jak najbliżej do zwierzyny, a samo trafienie nie było dla niej takim szokiem (stąd łuk).
Bardzo spodobało mi się takie podejście do sprawy. Wydaje mi się, że szczególnie dla młodych myśliwych i kandydatów jest to dobry punkt do zastanowienia się, jak chcą w przyszłości polować. Bo przecież przy dzisiejszej technice, można z powodzeniem strzelać celnie i na dwa kilometry, choć wtedy powstaje pytanie: po co? Polowanie ma przecież polegać na ćwiczeniu umiejętności w tropieniu, podchodzeniu, wabieniu itd. A sam strzał powinien być jak najbardziej precyzyjny, z tym, że trzeba znaleźć granicę, bo w którymś momencie technika robi za nas wszystko. Np. lisa można strzelić na 200 m. ze sztucera z lunetą, albo zwabić go na parę metrów - i jest to wielka różnica, zarówno w umiejętnościach, jak i w podejściu do sprawy. Na kaczki można polować z automatem śrutowym, tak, jak niektórych krajach, albo z tradycyjną dubeltówką. To trochę tak, jak różnica między strzałem do żubra ze strzelby a polowaniem z oszczepem.
Co o tym myślicie?
Pozdrawiam